Kto ne ma listka w zadu? Czyli polsko-czeskie pułapki językowe
Języki: polski i czeski są do siebie tak podobne, że w zasadzie podczas wizyty u naszych południowych sąsiadów, możemy swobodnie porozumiewać się posługując się mową ojczystą … tak nam się przynajmniej wydaje. Nic bardziej mylnego, a owo przekonanie może nas sprowadzić na lingwistyczne manowce.
Wiele słów brzmiących podobnie bądź identycznie, jak w języku polskim, ma w Czechach odmienne, czasami wręcz przeciwne znacznie. Wyobraźmy sobie naszą reakcję np. w piekarni, w której, próbując kupić świeże pieczywo, słyszymy od uśmiechniętego ekspedienta, że jest ono čerstvý. Któż z nas chciałby raczyć się czerstwym chlebem? W języku czeskim čerstvý to jednak właśnie świeży.
Podobieństwo obu języków wynika z naszej historii. W średniowieczu Polacy czerpali z Czeskiego, głównie za sprawą, bardzo popularnej w owym czasie, czeskiej literatury. Z kolei na początku XIX wieku to Czesi zaczęli zapożyczać określenia z języka polskiego i staropolskiego. Z biegiem lat języki rozwijały się już niezależnie, a wspólne określenia zaczęły zmieniać znaczenie, czego przykładem może być wspomniany wyżej čerstvý, który w Czechach zachował swoje pierwotne znaczenie, a w Polsce stał się swoim przeciwieństwem.
Szukajcie a znajdziecie? Nie w Czechach
Wybierając się do Czech bądź spotykając z ich mieszkańcami w innych okolicznościach, koniecznie zapomnijmy o polskim znaczeniu słowa: szukać. U naszych południowych sąsiadów jest to bowiem wulgaryzm, za użycie którego grozić nam może szereg konsekwencji, ze spoliczkowaniem włącznie. Pamiętaj: w Czechach nie szukam, lecz hledám.
Polskim przedsiębiorcom prowadzącym wymianę handlową z Czechami, nie brakuje powodów do śmiechu. Nieustannie kierowani są bowiem do odbytu, zdarza im się również trafić na zjawisko zwane porucha w odbyte. Wbrew pozorom, w Czeskich firmach nie dzieje się nic zdrożnego odbyt to po prostu dział zbytu, a porucha to nic innego, jak awaria.
Pasażerowie komunikacji publicznej często muszą korzystać z miejsc odchodu (odjazdy autobusów), a bywa, że i w autobusie kontroler zapyta: Kto ne ma listka w zadu? Gdy zdarzy Ci się usłyszeć te słowa, zachowaj spokój, wbrew pozorom, nie złamałeś zasad dobrego obyczaju nie umieszczając fragmentów flory w określonej części ciała – pytający po prostu chciałby wiedzieć, który z pasażerów zajmujących miejsca na końcu pojazdu, nie ma biletu.
Mam napad! Spotkajmy się w piwnicy!
Gdy w Czechach usłyszysz, że według zakonnika złamałeś zasady, niechybnie postąpiłeś wbrew prawu i to bynajmniej nie kościelnemu. Zakonnik bowiem to nic innego, jak kodeks karny. Słysząc słowo napad, nie wpadaj w panikę – nikt nie próbuje pozbawić Cię zawartości portfela, to tylko pomysł, piwnica zaś to piwiarnia. Pomylenie nazw miesięcy może nas za to wiele kosztować, zwłaszcza, gdy prowadzimy w Czechach interesy. Pamiętaj - zamawiając dostawę na kveten, nie oczekuj jej w kwietniu, bowiem po czesku kveten to maj.
"Czesko-polski słownik zdradliwych wyrazów i pułapek frazeologicznych” podaje kolejne przykłady: czeski zachod to po polsku toaleta, , divan – kanapa, jagoda – truskawka, chyba – błąd, a konečne oznacza wreszcie.
Kochat – to tak łatwo powiedzieć
Nie tylko Polakom zdarzają się gafy. Czesi również mogą popaść w niemałe tarapaty, wypowiadając z pozoru niewinne zdanie. W zależności od kontekstu, użycie wyrażenia kochat se może okazać się niezwykle niezręczne. Polskie uprawianie miłości to po czesku rozkoszować się czymś, spędzać czas, dlatego, gdy Czechowi zdarzy się powiedzieć, że w wolnych chwilach lubi kochat se ze zwierzętami, nie zawsze oznacza to konieczność zawiadomienia określonych służb ;)
Komentarze (0)
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.